Podsumowanie sezonu Zima 2023 Ligowiec Weekend!
08.05.2023
Wróćmy ostatni raz do poprzedniego sezonu i podsumujmy sobie szerzej Ligę Weekend. Zimą w rozgrywkach weekendowych rywalizowaliśmy na trzech poziomach i na każdym z nich otrzymaliśmy solidną dawką emocji, spektakularnych goli i mocnych wrażeń. W Ekstraklasie walka o złoto była zaciekła, ale ostatecznie najlepsza okazała się doświadczona załoga Inter Europol - Piekarnia Szwajcarska. Na pierwszoligowych murawach z kolei zmagania zdominowała ekipa Orlika Mokotów, a jeśli chodzi o drugi front, to tu mistrzowski wazon zgarnęli Hmmm FC. Całej trójce, a także pozostałym medalistom, serdecznie jeszcze raz gratulujemy i zapraszamy na obszerne podsumowanie sezonu zimowego w Ligowiec Weekend! Miłej lektury!
Ekstraklasa Ligowiec Weekend:
Na najwyższym szczeblu klasą samą dla siebie byli Inter Europol - Piekarnia Szwajcarska, którzy mimo wpadki na inaugurację, szli jak burza przez cały sezon, co zakończyło się dla nich mistrzostwem. Na drugim stopniu podium wylądowali Piwkarzyki, a brązowe medale przypadły Husarii Mokotów.
Jak wspomnieliśmy na wstępie, rywalizację w Ekstraklasie zdominowała ekipa Inter Europol - Piekarnia Szwajcarska. Chociaż piłkarską zimę rozpoczęli w najgorszy możliwy sposób, czyli od wysokiej porażki 1:7 z Wolą Rasztowską. Od tej chwili nie było na nich mocnych. Piekarze pokonali Boca 7:4, Husarię 7:6, Służewiec 6:4 i w kluczowym dla losów mistrzowskiego tytułu meczu okazali się lepsi od Piwkarzyków, triumfując 7:3. Następnie zanotowali fantastyczny come-back w starciu z AZS (od 2:6 do 8:6), a w kolejnych dwóch grach pozamiatali rywali (10:4 z SND i 22:1 z Comygramy), co zapewniło najcenniejsze trofeum tej doświadczonej i zasłużonej załodze. Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie indywidualności, a tych nie brakowało Inter Europolowi. Mariusz Piórkowski został królem asyst (z 18 ostatnimi podaniami), jego brat Tomasz Piórkowski był drugim strzelcem i drugim asystentem ligi, ale w klasyfikacji na najlepszego zawodnika sezonu za to otrzymał główną nagrodę. Wspaniale też prezentowali się świetnie wyszkolony technicznie Maciej Krawczyk, Szymon Pietrucha, Daniel Szczepanik i bramkarz Borys Kackiewicz, ale tak naprawdę cała ekipa Inter Europol - Piekarni Szwajcarskiej sumiennie zapracowała na to złoto. Gratulacje, Panowie, dobra robota!
Miejsce drugie przypadło Piwkarzykom. Załoga w biało-niebieskich trykotach już na inaugurację zaimponowała, pokonując mocną Husarię 4:2, a w następnych trzech starciach (przeciwko Comygramy, Służewcowi i Hiszpanii) także zgarnęli komplety punktów. Niestety dla nich, w piątej kolejce ulegli późniejszemu mistrzowi Piekarni, a w szóstej dość nieoczekiwanie przegrali 8:9 z SND w dramatycznych okolicznościach. Mimo tego Biało-niebiescy nie poddawali się i do samego końca bili się o złoto. Złą serię przerwali w rywalizacji z Boca (5:3), a w swoich dwóch ostatnich spotkaniach pokonali bardzo silnych rywali: najpierw AZS 3:1 i na samym finiszu Wolę Rasztowską 10:2. Przyklepując tym srebrne medale. Mimo że do złota Piwkarzykom nieco zabrakło, to i tak była to świetna kampania w ich wykonaniu. Architektami tego znakomitego wyniku byli przede wszystkim najlepszy bramkarz Ekstraklasy Norbert Kucharczyk, czołowy ligowy strzelec Michał Sadowski, Tomasz Bylak, Marcin Krucz i Bartłomiej Dutkiewicz także dołożyli swoje trzy grosze. Chociaż każdy z pozostałych zawodników także dołożył swoją cegiełkę do wicemistrzostwa. Wielkie brawa!
Oklaski też dla trzeciej na mecie Husarii Mokotów. Drużyna w czarnych koszulkach zimą kilka razy pokazała charakter. Już na otwarcie sezonu zdołali wygrać z SND 7:6, mimo że przegrywali 5:6, w trzeciej kolejce z kolei, w meczu z AZS, mimo że było już 2:6, to udało im się urwać punkt (8:8). Także w zawodach przeciwko Woli Rasztowskiej Husarze zanotowali imponujący come-back (z 2:4 na 6:4). Oprócz tego odnieśli wysokie i efektowne zwycięstwa z Comygramy, Służewcem, Hiszpanią i na finiszu rozgrywek z Bocą. To HM nie zdobyli złota? Kluczem do tego były dwie porażki, tak się składało że z drużynami, które ich wyprzedziły, czy Piwkarzykami i Inter Europolem. Mimo tego my uważamy, że trzecie miejsce na pudle za znakomity rezultat i to osiągnięty w świetnym stylu. Indywidualnie na laurki zapracowali zwłaszcza niezawodny Tomek Hubner, znakomita zima też za Filipem Przygodą, Sebastianem Masniakiem, Staśkiem Wołczewskim czy Kamilem Kapicą. Oskar Baruś, pomimo tylko czterech występów, także pokazał klasę.
Tuż za top3 znaleźli się AZS PJATK. Akademicy do końca bili się o podium, ale w ostatniej kolejce przegrali z Piwkarzykami 1:3 i to zadecydowało o czwartym miejscu na finiszu. Zabrakło im dosłownie trzech oczek. Lecz według nas za AZS całkiem udany sezon. Potrafili efektownie wygrywać (jak z Wolą, Służewcem, Hiszpanią, Comygramy czy Bocą), sporo problemów sprawili mistrzom Piekarni (porażka po walce 6:8), stoczyli pamiętny bój z Husarią (8:8). Zatem na brak nudy nie można było narzekać. I chociaż ostatecznie nie udało im się stanąć na pudle, to Akademicy zgarnęli jedną, niezwykle prestiżową nagrodę indywidualną. Po koronę króla strzelców, z dorobkiem 26 goli, sięgnął Tomek Bicz. Ten napastnik był też najlepszy w „kanadyjce” (łącznie 40 puntów), co było naprawdę imponującym wyczynem. Na ten rezultat pracowała cała drużyna, ale my wezwiemy do tablicy jeszcze Cristiana Zalewskiego, Mateusza Stecza, Mateusza Chądzyńskiego i Stefana Branickiego – wyróżniające się postaci AZS-u.
Do górnej połówki tabeli załapała się Wola Rasztowska, czyli wyjątkowo nieobliczalna ekipa. Bo jak wytłumaczyć fakt, że WR jako jedyni potrafili zwyciężyć ze zdobywcą głównego trofeum Piekarnią, i to aż 8:1, by w innym spotkaniu przegrać z późniejszym spadkowiczem Hiszpanią C.F. 1:3? Wola tak naprawdę do siódmej kolejki była w grze o top3 (po drodze notując kilka efektownych zwycięstw, jak choćby z SND czy ze Służewcem), ale w ostatnich dwóch grach im nie poszło. W ósmej serii gier zaliczyli porażkę z Piwkarzykami, a na finiszu rozgrywek dość nieoczekiwanie pokonała ich Boca. Dlatego Wolanie musieli zadowolić się piątą lokatą. Mogłoby być lepiej, gdy ustabilizowali formę, ale do postawy golkipera Kuby Wiecha oraz ofensywnego tria Mateusz Kowalczyk – Maciej Baranowski – Konrad Bulik nie można mieć było zarzutów.
Na szóstej pozycji uplasowało się SND. Ekipa znad Dolinki potrafiła napsuć krwi faworytom (wygrane z AZS 8:6, 9:8 z Piwkarzykami czy też przegrana po walce z Husarią 6:7), ale zdarzały im się też nieoczekiwane wpadki (jak choćby z Hiszpanią C.F.). I to chyba było głównym problemem Niebieskich – gra w kratkę. Przy nieco mniej sinusoidalnej dyspozycji mogliby mierzyć nawet w top3 (co jest spokojnie w ich zasięgu), ale tutaj akurat zabrakło stabilności, by coś więcej ugrać. Chociaż nie możemy tego powiedzieć o Michale Śpiewaku, Czarku Śledziaku i Kamilu Tarachanowiczowi, którzy zimą prezentowali równą, wysoką formę.
Boca Juniors rzutem na taśmę uratowali się przed spadkiem, w ostatniej kolejce pokonując Wolę Rasztowską 6:4. Lecz i tak miniony sezon był sporym negatywnym zaskoczeniem dla tej doświadczonej ekipy. Początek rozgrywek tego nie zapowiadał. W pierwszych trzech meczach zgarnęli dwa skalpy (wygrali z H C.F. 4:3 i ze Służewcem 5:3), ale potem potem przegrali pięć razy z rzędu i czasem były to dotkliwe porażki. Skończyło się happy endem, ale mimo wszystko od kogo jak od kogo, ale od Boca musimy więcej wymagać. Indywidualnie nie zawiódł Michał Marzec (22 punkty w „kanadyjce”, jak zwykle mnóstwo serce w grę wkładał Arek Miastowski).
Dopiero ósme miejsce zajął Służewiec i był to z pewnością wynik sporo poniżej oczekiwań. Początek zimowej kampanii był dla nich bardzo słaby, trzy porażki w trzech grach nie zwiastowały niczego dobrego. W czwartej kolejce jednak pokonali w derbach SND 4:2, ale potem nadal nie zachwycali (jedno zwycięstwo z Comygramy i reszta spotkań „w plecy”). Udało im się jednak w ostatniej serii gier obronić przed spadkiem. W meczu o utrzymanie zespół z Mokotowa zwyciężył z 3:2 H F.C., i urwał się ze stryczka. Głównie dzięki wysiłkom duetu napastników Norbert Strachota – Czarek Karpiński. Ta dwójka akurat przez całą zimę trzymała fason.
Na dziewiątej, spadkowej pozycji, wylądowali FC Comygrany. Ledwie dwa zwycięstwa w przekroju całego sezonu (z Hiszpanią 3:2 i z Bocą 4:2) – nie mogło tu być innego scenariusza przy takich rezultatach. Na dwa mecze przed finiszem rozgrywek FC C mogli jeszcze uratować Ekstraklasę, ale terminarz był bezlitosny. Najpierw AZS, a potem późniejszy mistrz Inter Europol boleśnie się rozprawili z tą drużyną. Co zaowocowało degradacją. Indywidualnie na małe plusy zapracowali tu Michał Raźniak, Jarosław Tarwacki i Filip Karpiński.
Na samym końcu znalazła się Hiszpania C.F.. Drużyna z półwyspu Iberyjskiego, co ciekawe, rozpoczęła od dwóch triumfów w pierwszych trzech kolejkach (z SND 6:3 i Wolą 3:1), ale od tego momentu już im kompletnie nie szło. Parę razy brakowało im szczęścia (minimalne porażki po 2:3 z Comygramy i Służewcem), nieźle, mimo porażki, wyglądali też na tle Piwkarzyków. Lecz to było za mało, by się utrzymać. Mimo wszystko docenimy tu postawę Jesaela Jorge i Germana Gila – jasne punkty swojego zespołu.
Król Strzelców: Tomasz Bicz (AZS PJATK) – 26. goli
Król Asyst: Mariusz Piórkowski (Inter Europol - Piekarnia Szwajcarska) – 18. asyst
Najlepszy Bramkarz: Norbert Kucharczyk (Piwkarzyki) – średnia 7.5
MVP Sezonu: Tomasz Piórkowski (Inter Europol - Piekarnia Szwajcarska)
I Liga Ligowiec Weekend:
Pora na I Ligę, gdzie rozgrywki zostały całkowicie zdominowane przez Orlika Mokotów. OM w cuglach sięgnęli po złoto, wygrywając osiem spotkań i tylko raz remisując. Na drugim miejscu znalazł się Polisquad, a po brązowe medale, rzutem na taśmę, sięgnęli Spowolnieni.
To była niezwykle udana zima w wykonaniu Orlika Mokotów. Drużyna w złotych trykotach zaczęła z wysokiego „C”, pokonując na inaugurację Uwiąd 9:3, potem Kokosy 5:2, następnie, po szalonym rollercoasterze Chwast Lotosu 8:6 (mimo że było już 0:3) i z ESFT aż 12:1. Dopiero w piątej kolejce OM stracili pierwsze punkty po remisie 4:4 z InterTeamem, ale po tej małej „wpadce” Orlik szybko wrócił na zwycięskie tory i już do końca sezonu wszystkie mecze były „do przodu” (7:4 z Hanoi, 9:2 ze srebrnym Polisquadem, 10:3 z trzecimi na mecie Spowolnionymi oraz finalnie 8:5 z AB-MED-em). Innymi słowy – mistrzowski wazon dla nich był bezdyskusyjnie zasłużony. Załoga z Mokotowa nie zawiodła też w indywidualnych statystykach. Koroną króla asyst (po 13 ostatnich podań) podzielili się Patryk Borowski i Tomek Hubner, najlepszym bramkarzem ligi został Łukasz Gołębiowski, a MVP całych rozgrywek wybraliśmy Oskara Barusia. Lecz możemy wymienić więcej indywidualności. Świetnie spisywał się też Krzysiek Mamla, ciężko na ten sukces pracowali też Arek Urmanowski czy Marek Wdowiński, ale w zasadzie możemy tu wyróżnić każdego zawodnika Orlika Mokotów, gdyż wszyscy tu dołożyli cegiełkę do złotego medalu i to w naprawdę kapitalnym stylu. Najszczelniejsza obrona, najskuteczniejszy atak, wiele efektownych triumfów i zero porażek – to mówiło samo za siebie. Chapeau bas, Panowie!
Ukłony należą się też drugiemu na mecie Polisquadowi. Kibice zespołu w szarych koszulkach po tej kampanii mogli osiwieć od emocji, jakim zaserwowała im ich drużynach. A to dlatego, że Polisquad zasłynął z zwycięstw w końcówkach albo odrabiania strat rzutem na taśmę. Tak było w starciach z Chwastem (6:4), AB-MED-em (5:5), Spowolnionymi (5:7), z Kokosami (4:3), z Hanoi to akurat oni, wyjątkowo, dali się dogonić (z 4:2 na 4:4), ale potem już klasycznie, z Uwiądem (6:5 po golu w ostatniej minucie). Nieco spokojniej było w rywalizacji z ESFT (9:6), wpadła też zasłużona porażka z późniejszym mistrzem Orlikiem (2:9), ale na samym finiszu sezonu po kolejnym thrillerze Szarzy zremisowali 10:10 z InterTeamem. Tak że, jak widać, „troszkę” się działo w ich meczach. Trzonem załogi, która miała nerwy ze stali, byli przede wszystkim Kacper Banaszek, Jacek Gomulski, niezawodny Robert Cendrowski czy Igor Osipczuk, Marcin Gomulski czy Michał Barszcz, ale tak naprawdę cała ekipa zapracowała tu na tak dobry wynik, jakim było wicemistrzostwo. Wielkie brawa!
Ogromne gratulacje też dla Spowolnionych, którzy uzupełnili skład podium. Drużyna w białych barwach top3 zapewniła sobie w nieprawdopodobnych okolicznościach, w bezpośrednim starciu o medale z Chwastem na sam koniec piłkarskiej zimy, zdobywając zwycięskiego gola na 10:9 na 60 sekund przed upływem regulaminowego czasu gry. Wcześniej Patryk Królik et consortes grali nieco w kratkę. Sezon zaczęli od dwóch porażek z Uwiądem i Polisquadem, następnie przyszła seria czterech wygranych z rzędu (z ESFT, AB-MED-em, z Kokosami i efektowne 7:0 z InterTeamem). By potem przegrać z Hanoi i Orlikiem. Na szczęście dla nich finał minionej kampanii (czyli wspomniany thriller z Chwastem) był wygrany i dzięki temu Spowolnieni załapali się na pudło. Co należy uznać za spory wyczyn! Najmocniej do tego przyczynili się przede wszystkim Andrij Halajko, Karol Szczep, Jan Grzegorek, Alexander Organ, Yurii Samoilenko i wspomniany wyżej Patryk Królik. Czapki z głów!
Tuż za podium zameldował się Chwast Lotosu i to było dość pechowe rozstrzygnięcie. CL stracili medal dosłownie na minutę przed końcem sezonu (o czym pisaliśmy szerzej akapit wyżej), ale mimo tego my doceniamy występy tej drużyny. Na pewno jednym z powodów braku miejsca w top3 był słabszy start rozgrywek. Chwast w czterech pierwszych grach zdobył tylko trzy oczka (po 5:2 z AB-MED-em), notując przy tym trzy porażki. Od piątek kolejki jednak ekipa w białych trykotach złapała wiatr w żagle i wygrała cztery kolejne starcia (z ESFT, Uwiądem, Hanoi i InterTeamem). I to w naprawdę dobrym stylu. Niestety dla nich, na samym finiszu przegrali ze Spowolnionymi 9:10, co okazało się bardzo kosztowne. Na pocieszenie jednak wpadła im jedna nagroda indywidualna. Po tytuł króla strzelców, wraz z Janem Jabłońskim z AB-MED-u, sięgnął Piotr Ignaczewski (z dorobkiem 26 goli). Oprócz Ignaczewskiego świetnie zimą prezentowali się też Tomasz Chołotkiewicz, Piotr Laube, Kamil Kobiałka i Marek Kondziółka.
Do górnej połówki tabeli załapali się też FC Hanoi. Ten wynik mógł być lepszy (czołowa trójka), ale drużyna rodem z Wietnamu nie stawiła się na swój ostatni mecz i oddała walkowera. Jednak jak FC H byli na placu, to zazwyczaj prezentowali się bardzo dobrze. Osiągnęli cztery zwycięstwa (z ESFT, z AB-MED-em, ze Spowolnionymi i Uwiądem), a do tego urwali punkt z późniejszym wicemistrzem Polisquadem (4:4). Jak Hanoi przegrywało, to zazwyczaj po walce. Toteż możemy całkiem pozytywnie oceniać miniony sezon w ich wykonaniu, chociaż szkoda, jak wspomnieliśmy, mogli być wyżej. Indywidualnie wyróżnili się zwłaszcza Toan, Tung i Mario, ale FC H mieli siłą tej ekipy był przede wszystkim kolektyw, wybieganie i dynamiczna gra oparta na częstej wymianie podań.
Na szóstej lokacie uplasował się AB-MED-Serwis. Do podium tak naprawdę zabrakło im niewiele, jedno zwycięstwo więcej i byłoby pudło. Lecz wydaję się, że kwestią braku medali była przede wszystkim sinusoidalna forma. Załoga w czerwonych barwach świetne występy (4:2 z InterTeaem, remis z Polisquadem, 7:5 z Uwiądem czy imponujące 22:2 z ESFT) mieszali z nieznacznymi porażkami (jak ze Spowolnionymi czy Hanoi). W ostatniej kolejce AB-MED miał jeszcze szanse na top3, ale pokonał ich (choć po walce) pewny już złota Orlik. Na pocieszenie ta drużyna zgarnęła statuetkę dla króla strzelców. Ta trafiła w ręce Jana Jabłońskiego (26 bramek). Oprócz Jabłońskiego na spory plus zapracowali też Kamil Mata i Rafał Lenart i Jeremi Szymański.
Na dopiero siódme miejsce dla FC InterTeamu można patrzyć dwojako. Z jednej strony to druga połówka tabeli, z drugiej zaś do podium nie było daleko (trzy oczka straty). Dodamy do tego, że FC IT jako jedyni potrafiłi odebrać punkty późniejszemu mistrzowi Orlikowi (4:4). Remis zanotowali też ze srebrnym medalistą Polisquadem (10:10 po fantastycznym widowisku), my wyróżnimy jeszcze zwycięstwa z Hanoi, Uwiądem i Kokosami. Zatem nie było tak źle, może zabrakło trochę szczęścia. Jeśli chodzi o pojedynczych zawodników, to na szczególne uznanie zasłużyli przede wszystkim golkiper Bohdan Horokhov oraz odpowiadający za ofensywę duet Vasyl Karacz – Turgut Abbasov.
O ile zespoły z pozycji 3-7 dzieliła w tabeli różnica maksymalnie trzech oczek, tak ósme na mecie Kokosy już nieco odstawali od reszty dorobkiem punktowym. W zasadzie to Niebiescy mieli sporo szczęścia, gdyż dopiero w ostatnim spotkaniu zapewnili sobie utrzymanie (i to dlatego, że faworyzowane Hanoi oddało im walkowera). Chociaż ten zespół miał potencjał, żeby poradzić sobie na boisku, nie mówimy nie. Tylko za rzadko to pokazywał. Dobrze było w starciach z mocnym Chwastem (wygrana 7:2), z Uwiądem, skromne porażki z Orlikiem i Polisquadem też wstydu nie przyniosły. Na indywidualne laurki zasłużyli według nas Kamil Przybyszewski i Radek Samulak.
Pod kreską znalazł się Uwiąd Starczy i trzeba przyznać, że jest to wynik sporo poniżej ich możliwości. Mówimy tu o ekipie, która w drugiej kolejce pokonała późniejszego medalistę Spowolnionych aż 14:4. Drugi triumf przyszedł dopiero w ostatnim meczu z ESFT, tak to US nieźle zaprezentowali się na tle Polisquadu czy też AB-MED-u. Zatem było o czym myśleć w przerwie, między sezonami. Jesteśmy jednak przekonani, że Uwiąd szybko się podniesie, zwłaszcza że ma mocne ofensywne trio Robert Kulmiński – Jan Zawadowski – Mariusz Broniarek.
Ostatnią pozycję zajęli ESFT Warszawa i było to duże negatywne zaskoczenie. Starty w ich wykonaniu był obiecujący. Triumf 7:4 z Kokosami na inaugurację, potem remis z mocnym InterTeamem 3:3. Od tego momentu jednak ESFT tylko przegrywali i to zazwyczaj bardzo wysoko i dotkliwie. Szczególnie porażka z AB-MED-em była bolesna. Jasnym punktem tej ekipy był jednak Adrian Wrona, który aż 19 razy wpisywał się na listę strzelców i jest to naprawdę niezły wyczyn.
Król Strzelców: Jan Jabłoński (AB MED-Serwis), Piotr Ignaczewski (Chwast Lotosu) – 26. goli
Król Asyst: Patryk Borowski (Orlik Mokotów), Tomasz Hubner (Orlik Mokotów) – 13. asyst
Najlepszy Bramkarz: Łukasz Gołębiowski (Orlik Mokotów) – średnia 8.0
MVP Sezonu: Oskar Baruś (Orlik Mokotów)
II Liga Ligowiec Weekend:
Na drugim szczeblu rywalizacja była zacięta do samego końca. W wyścigu o mistrzowski wazon jako pierwsi na mecie zameldowali się Hmmm FC, którzy zakończyli sezon bez porażki. Tuż za nimi uplasował się Cervinus, a brązowe medale przypadły doświadczonej drużynie FC K.A.C..
Jak wspomnieliśmy we wstępie, najcenniejsze trofeum wjechało do gabloty Hmmm FC. Drużyna w zielonych trykotach przez całą zimę demonstrowała niesamowicie równą formę, solidność i efektywność. I być może nie strzelali dużo goli, ale za to mieli bardzo szczelną defensywę. Od samego startu Zieloni szli po swoje. Wygrali 4:2 z Boiskowym Folklorem, potem też 4:2 z Niemłodymi Wilkami, następnie poradzili sobie z The Villa 4:0, by w końcu sięgnąć po czwarty komplet oczek po niezwykle zaciętym boju z Sielcami (5:4). W piątej serii gier Hmmm, w meczu na szczycie, zremisowali z późniejszym wicemistrzem Cervinusem 5:5. I, jak się okazało, była to dla nich jedyna strata punktu w zimowej kampanii. W kolejnych spotkaniach załoga w zielonych koszulkach pokonała 5:3 TSP, 3:2 Widmo i przedostatniej kolejce w kluczowej potyczce zwyciężyli z FC K.A.C. 5:3 i został im już finał sezonu. W tym Hmmm musieli rywalizować z Corston Wankers i tu potrzebne było im już tylko jedno oczko, by zgarnąć złote medale. To okazało się formalnością (5:1) i mistrzowski wazon trafił w ich ręce. Za ten sukces musimy musimy wyróżnić kilka osób. Po pierwsze Yevgieniy’a Antonova, którego wybraliśmy MVP całych rozgrywek. Do tego dodamy charyzmatycznego Karola Sławińskiego, czyli najlepszego bramkarza II Ligi. Świetną pracę wykonali też Kamil Lewszuk, Konrad Kowalczyk czy Piotr Pruszcz, ale tak naprawdę całe Hmmm FC zasłużyło na wielkie brawa!
Oklaski też dla drugiego na finiszu Cervinusa. Drużyna w bordowych koszulkach po srebrne medale sięgnęła w naprawdę efektownym stylu: miała najskuteczniejszy atak w lidze, liczba aż 78 strzelonych goli mówiła tu sama za siebie. Bordowi wygrali aż siedem razy zimą i zazwyczaj były to bardzo wysokie wyniki. Jak choćby w starciu z The Villą czy z Widmem (oba po 12:2), z TSP 15:1 czy z Corston 9:3. Oprócz tego Cervinus pokonał po szalonym rollercoasterze trzeci na podium FC K.A.C. 9:8 oraz Niemłode Wilki 4:1 i Folklor 4:2. Tak naprawdę o tym, że ta załoga nie sięgnęła po złoto przesądziły dwa rezultaty. Dość niespodziewana przegrana z Sielcami 4:3 w drugiej kolejce oraz remis 5:5 z Hmmm FC. Chociaż trzeba oddać, że Bordowi jako jedyni z ligowej stawki odebrali punkty późniejszym mistrzom. Jeśli chodzi o indywidualności, to tych nie brakowało w kadrze Cervinusa. Z pewnością musimy docenić ofensywne trio Piotr Kalinowski – Wiktor Balcer – Krystian Sutkowski, swoje trzy grosze dołożyli też Maciej Pilczuk, Leszek Piechnik czy Andrzej Cichocki oraz oczywiście Krzysztof Limanowski, czołowy bramkarz na drugoligowych murawach.
Na trzecim stopniu podium stanęli FC K.A.C.. Kace w zimową kampanię weszli „z buta”, pewnie zwyciężając pierwszych pięć spotkań. Lecz w szóstej serii gier po jednym z najlepszych meczów sezonu przegrali 8:9 z Cervinusem. I chociaż zespół w złotych koszulkach szybko odbił to sobie w rywalizacji z Corston, ale tydzień później znowu musieli uznać wyższość przeciwnika, tym razem Hmmm FC. I jak się okazało, to właśnie te dwie drużyny, z którymi FC K.A.C. zanotował porażki, wyprzedziły ich na mecie. A mogło skończyć się nawet stratą miejsca na podium, gdyż w ostatniej kolejce Złoci mierzyli się z Niemłodymi Wilkami, którzy także mieli apetyt na top3. Jednak na finiszu sezonu FC K nie zawieli i po świetnym występie ograli rywala 7:3. A to w efekcie przyniosło im brązowe medale, co jest znakomitym osiągnięciem. Fantastycznie też tej sympatycznej załodze poszło w kwestii indywidualnych nagród. Po koronę króla strzelców z dorobkiem 19 goli sięgnął Kamil Kozłowski, a do tego najlepszym asystentem ligi został Mariusz Tryzybowowicz (14 ostatnich podań). Jak zwykle skałą w obronie był Czarek Śledziak, na plusy zapracowali też Rafał Paciorek czy Damian Grynowiecki.
Tuż za podium znaleźli się Niemłode Wilki. Czego zabrakło do medali? Na pewno lepszych wyników z czołówką, gdyż Wilki musieli uznać wyższość całego późniejszego top3, czyli Hmmm, Cervinusa i Kacy. Poza tym było jednak naprawdę świetnie. NW zwyciężyli pozostałe sześć gier, zwłaszcza triumfy z Sielcami 6:3 albo z Widmem 6:2 pokazywały ich siłę, z kolei w emocjonujących thrillerach z Villą (5:4) i z Folklorem kibice nie mogli narzekać na nudę. Dobra postawa drużyny w granatowo-żółtych koszulkach sprawiła, że do końca bili się o miejsce na pudle i dopiero w ostatniej kolejce, po porażce z KAC-em, stracili na to szansę, ale według nas to była naprawdę udana kampania w ich wykonaniu. NW znakomicie zademonstrowali się jako kolektyw, ale my musimy wywołać do tablicy kilka kluczowych nazwisk. Na pewno duet napastników Adrian Dąbrowski – Kunal Dutt, do tego dołożymy jeszcze golkipera Rafała Szawłowksiego, a także Wojtka Zaniewskiego.
Jako piąci na mecie zameldowali się Corston Wankers. Przez długi czas wydawało się, że mogą powalczyć o podium, ale w końcówce trafił im się wyjątkowo trudny terminarz (CW mierzyli się z trójką późniejszych medalistów). I niestety dla nich, w tych starciach nie zdobyli nawet punktu. Wcześniej jednak było naprawdę nieźle. Co prawda zaczęli od porażki z Wilkami, ale potem Corston zanotowali serię czterech zwycięstw z rzędu (z Widmem 4:1, z BF 5:0, 3:2 z Sielcami i 6:3 z Villą). Dość nieoczekiwanie ten marsz w górę tabeli zatrzymali TSP, a KAC, Cervinus i Hmmm dołożyli swoje trzy grosze. Niemniej trzeba ocenić zimowy sezon w ich wykonaniu jako całkiem niezły. Zwłaszcza postawa takich zawodników jak Adrian Miernik, Radosław Gołąbek czy też Michał Lewandowski mogła się podobać.
Szósty na finiszu Boiskowy Folklor zimowe zmagania zaczął bardzo źle, bo od trzech porażek. Lecz w czwartej kolejce, w rywalizacji z Widmem, mieliśmy przełamanie (wygrana 3:2) i potem już było znacznie lepiej. Do końca rozgrywek wpadły jeszcze zwycięstwa z Villą, Sielcami i TSP, a przy tym przegrane po walce mecze z Wilkami (3:4) czy też z późniejszym srebrnym medalistą Cervinusem (2:4) nie przyniosły wstydu. Na pewno zespół w zielonych trykotach stać było na nieco lepszy rezultat, zwłaszcza że mieli w składzie czołowego ligowego strzelca Ariela Kucharskiego oraz Bartka Trębacza, ale mimo wszystko piłkarską zimę w ich wydaniu oceniamy na plus.
Dopiero siódmą lokatę dla Sielce Squad musimy potraktować jako spore rozczarowanie. Mówimy tu w końcu o drużynie, która po trzech kolejkach miała na koncie komplet zwycięstw i potrafiła, między innymi, pokonać drugi na podium Cervinus 4:3. W czwartej serii gier, po porażce z CW 2:3 coś się jednak posypało. Tydzień później co prawda zespół z Mokotowa walczył jak równy z równym ze zdobywcą tytułu Hmmm FC (przegrana 4:5), ale później było już tylko gorzej. Sielce, mimo starań ich najlepszego strzelca Piotra Polkowskiego, już do końca rozgrywek nie zdobyli nawet punktu, stąd też ich finalna, siódma pozycja, nie była zaskoczeniem.
Dla TSP Szatańskie Pęto zimowe rozgrywki także były dalekie od wymarzonych. Pierwsze cztery mecze skończyły się porażkami, ale w środku sezonu Pęta złapały wiatr w żagle. W tym czasie pokonali 7:4 Corston, powalczyli z Hmmm FC (3:5), a potem, po emocjonującym widowisku, zwyciężyli 8:6 z Villą. Lecz TSP nie poszli za ciosem, w przedostatniej kolejce musieli uznać wyższość Folkloru, a na finiszu zimowej kampanii oddali walkowera i ostatecznie zameldowali się na ósmym miejscu, co jest wynikiem sporo poniżej ich potencjału. Chociaż akurat do postawy Marcina Andrulewicza czy Dawida Stania nie możemy mieć zarzutów.
Na przedostatnim miejscu znalazła się The Villa. Ta drużyna przez niemal cały sezon była dostarczycielem punktów, chociaż trzeba przyznać, że mieli kilka niezłych meczów (nieznaczne porażki z Wilkami 4:5, z Folklorem 2:3 czy z TSP 6:8). Jednak finał rozgrywek był w ich wykonaniu naprawdę znakomity. TV w ostatnią niedzielę zimowej kampanii rozgrywali podwójną kolejkę, która przyniosła im dwa zwycięstwa: z Sielcami 5:3 i z Widmem 5:4. Co pokazało, że ta załoga ma spory potencjał, zresztą obecność w składzie takich zawodników jak Nariman Reshydov, Patrick Pieta czy Shourya Singh to tylko potwierdza.
Tylko jedna wygrana i to walkowerem, na sam koniec sezonu i ostatnie miejsce? Nie był to z pewnością wymarzony scenariusz dla Widma Awansu. Na ich usprawiedliwienie dodamy jednak, że mieli dużo pecha minionej zimy. Aż czterokrotnie przegrywali tylko jednym golem (z Sielcami, Folklorem, Hmmm i Villą), zatem wydaję się, że ta drużyna ma możliwości na lepsze wyniki. Tylko trzeba ustabilizować formę, zachować w kadrze Piotra Łukasiewicza, Arama Hovhannisvana i Damiana Walendę oraz poszukać kilku wzmocnień.
Król Strzelców: Kamil Kozłowski (FC K.A.C.) – 19. goli
Król Asyst: Mariusz Tryzybowicz (FC K.A.C.) – 14. asyst
Najlepszy Bramkarz: Karol Sławiński (Hmmm FC) – średnia 8.1
MVP Sezonu: Yevgieniy Antonov (Hmmm FC)
Na sam koniec wszystkim zawodnikom i drużynom dziękujemy za udział w naszych rozgrywkach weekendowych. Ponownie gratulujemy zwycięzcom, medalistom, ale też indywidualnie nagrodzonym. Poziom w każdej z lig był bardzo wysoki i to przede wszystkim Wasza zasługa. Zatem jeszcze raz dziękujemy i do zobaczenia na zielonej murawie!